Rozmowa z Grażyną Torbicką Języki otwierają świat Pełni podziwu telewidzowie
śledzą przeprowadzane przez
panią po angielsku znakomite
wywiady z wielkimi gwiazdami
i międzynarodowymi VIP-ami.
Wydaje się jednak, że pani prawdziwą
miłością jest język włoski.
Coś w tym jest. Włoski był ostatnim
językiem obcym, którego się
nauczyłam, mając już ponad 20 lat.
Wiele razy postanawiałam przedtem,
że się do niego zabiorę, ale
mi się to nie udawało. Wreszcie życiowa
sytuacja – dłuższy wyjazd
– sprawiła, że wzięłam się za naukę
włoskiego poważnie. Cieszę
się z tego, bo poznałam go w takim
stopniu, że posługując się nim, myślę
także po włosku.
Włada pani tym językiem na
tyle dobrze, że w Italii prowadziła
w nim pani z sukcesem prestiżowe
imprezy.
Tak się złożyło, że zaproponowano
mi prowadzenie dwóch dużych
międzynarodowych imprez. Podczas
Międzynarodowego Festiwalu
Filmowego w Wenecji były to konferencje
prasowe i wieczór galowy,
w którego trakcie odbyło się uroczyste
wręczenie nagród, oraz Festiwal
Filmowy w Taorminie na Sycylii.
Tego typu wydarzenia kulturalne
są dwujęzyczne, z reguły towarzyszy
im angielski.
Można zaryzykować twierdzenie,
że angielski stał sie językiem
światowego showbiznesu?
Sądzę, że taką pozycję zdobył on
nie tylko w świecie artrystycznym.
Angielski staje się naszym drugim
językiem, dzięki któremu porozumiewamy
się z ludzmi z innych krajów.
Mój tata, który bardzo nalegał,
bym jako dziecko uczyła się angielskiego,
powtarzał mi: pamiętaj, że
języki otwierają przed nami świat.
Choć w tamtych latach ów
świat był dla nas, Polaków, raczej
zamknięty...
Niemal nieosiągalny. W szkole podstawowej
wbijano nam do głowy
rosyjski. Nikt z nas, uczących się
angielskiego od dziecka, nie przypuszczał
wówczas, że ten język
przyda mu się w życiowej praktyce.
Pani się przydał, i to bardzo.
Tak, choć nie mogłam tego wtedy
przewidzieć. Uczyłam się chętnie,
bo języków obcych lubię się uczyć.
Przychodzi mi to łatwo, bez szczególnych
trudności.
Po angielskim nadeszła pora
na...
Francuski. Zaczęłam się go uczyć
w szkole średniej, po studiach trochę
straciłam z nim kontakt. To
przepiękny język, a posługiwanie
się nim to wielka przyjemność.
Ale z Catherine Deneuve rozmawiała
pani przed kamerami tv
po angielsku.
Nie, po francusku! Rozmawiałam
z nią dwukrotnie. Pierwszą rozmowę
przeprowadziłam po francusku.
Drugą chciałam prowadzić po angielsku,
bo w tym języku czuję się
jednak pewniej. Po paru kwestiach
gwiazda przerwała mi, mówiąc:
przecież znasz francuski, rozmawiałyśmy
już w tym języku. Było
dla mnie ogromnym zaskoczeniem,
że to zapamiętała.
Na pewno także bardzo miłym.
Czy zdarzały się pani i takie przygody,
gdy rozmówca mówił po angielsku
niezrozumiale?
Raczej nie. Muszę jednak powiedzieć,
że problemy ze zrozumieniem
tekstu pojawiają się w przypadku
filmów kręconych przez
twórców irlandzkich czy szkockich.
Przyjęte jest nawet, że towarzyszą
im angielskie napisy.
Niesamowite, pani nie tylko „programowo”, lecz naprawdę
kocha kino. Czy nie uważa pani,
że polskie tłumaczenia dialogów
często spłycają oryginał?
Niestety, to prawda. Podobnie rzecz
ma się z polskimi tytułami filmów,
które czasami zupełnie nie oddają
sensu oryginału. Kiedy oglądamy
film w telewizji, dodatkową
przeszkodą w poznaniu autentycznego
dialogu jest polski lektor, zagłuszający
wypowiedzi aktorów.
Szkoda, bo oglądając filmy w wersji
oryginalnej i mając pomoc w postaci
polskich napisów, można się
wiele nauczyć. Przyznam, że oglądając
filmy na DVD, często puszczam
sobie angielski tekst w formie
napisów.
Czy w wolnych chwilach sięga
pani po anglojęzyczne książki?
Owszem, mam w biblioteczce
Steinbecka, opowiadania Grahama
Greena. Zdarza się również, że
czytam innych autorow nie w polskim
tłumaczeniu, ale we włoskim
lub angielskim. Na przykład Kronikę
ptaka nakręcacza Haruki Murakami
przeczytałam po włosku. |